wtorek, 13 grudnia 2011

Dialog szósty...


Jest coraz gorzej - wdało się zakażenie, jest płyn w jamie otrzewnej brzucha - założono jej dreny... Wyniki posiewów na bakterie i markery nowotworowe będą dopiero za trzy dni....Wymiotuje... Zamiast sztucznego jedzonka przez sondę do żołądka - leci tylko treść żołądkowa z sondy do worka! Pielęgniarki nie nadążają zmieniać pampersów - biegunka leci z prędkością rakiety kosmicznej! Joasia jest bardzo opuchnięta, jak balon... Od twarzy po palce u stóp....
Po dwóch dniach wybudzania ze śpiączki ponownie ją uśpiono - jest nieprzytomna, bez świadomości i kontaktu. Mogę tylko do niej mówić, mówić, mówić....., tulić i głaskać... Mam nadzieję, że to czuje....
Lekarze nie kryją powagi stanu, ani swojej niemocy.... Wciąż powtarzają „trzeba poczekać...”
To już miesiąc. Czekanie... niewiedza... niemoc....
Jej potworne cierpienie...... i moja najczarniejsza depresja....


Śpiączka dobra..., bo przynajmniej nie czuje bólu. Ale w śpiączce słyszy... Choć jak pamiętam, odbiera się przez pryzmat własnych emocji jakby... Na pewno pomaga jej Twój dotyk, zapach, słowa... Ten posiew..., dobrze że zrobią... Sensownie antybiotyki podadzą. Co do markerów – pamiętaj, że nawet jak wyjdą, to niemiarodajne... Mnie też wyszły, a nie miałam raka. Pamiętam, że mój Tata miał biegunkę, nawet sepsę podejrzewali, ale to minęło po jakimś czasie. Martwi mnie to opuchnięcie, ale krążenie jest gorsze jak się leży... Zwłaszcza w chorobie poważnej.
Pisałam Ci wczoraj o racjonalizacji...., ale pamiętam, że tak się nie da... Po prostu jest wielki ból. Martwię się o Ciebie..., bo poza psychicznym wycieńczeniem Twoje ciało ani wypoczywa, ani nijak się nie wzmacnia. Pamiętaj, że powinnaś odpoczywać... Ja wiem, że bezradność jest straszna... Chyba najlepiej powiedzieć sobie... Wola Boża..., by poczuć jakąkolwiek ulgę... Ale to też jest niezmiernie trudne.


Dzięki za Twe ogromne ramiona. Bardzo pomocne są takie rozważania.... czyjeś przejścia i przemyślenia.
Wiesz..., ale ja się boje, że Cię jakoś urażę... Przecież to ogromny ból.... usłyszeć, że być może będzie lepiej osobie kochanej TAM! Sama dostawałam takie uwagi... i byłam wściekła..., bo ja chciałam ojca „TU”!
Wiem... Dla mnie to niewyobrażalne.... Nie mamy przecież wieści „stamtąd”.

Strasznie boli takie myślenie, jak brakuje nam ciała bliskiej osoby... Takiego kontaktu, jaki znaliśmy długo. Ale to nie znaczy, że go nie ma... Są tylko trudności komunikacyjne.
Wiesz, ja nie miałam takich doświadczeń, ale mam doświadczenie we własnym umieraniu trzy lata temu.... Ja krzyczałam! I nie chciałam umierać.....! Nie jestem chyba wyjątkiem, który przywiązany jest do swojej powłoki cielesnej. Bardzo cenię sobie doświadczanie życia i miłości którą mogę dawać i otrzymywać. Ale ja mam (tak myślę) mocno „pofałdowane zwoje mózgowe”, może jestem zbyt racjonalna...
Myślę o Joasi.... jej świat jest inny, nie od pojęcia przez nas, nie do dotknięcia ani spróbowania.... Sądzę, że nie jest w stanie dotknąć spraw tak, jak my potrafimy je rozważać.... Żyje bardziej fizycznie, nie duchowo.... Chociaż mogę się mylić.... Nie wiem....

Asia tak żyje tylko wtedy, gdy dominuje ciało fizyczne. Jeśli na przykład ma (jakby to ująć) kontakt z Bogiem, to dzieje się to bardzo świadomie. Gdy jest w śpiączce, też jest inaczej.
Rozmawiałam z kimś, kto był po śmierci klinicznej. Ta osoba miała dość spektakularne doświadczenia. Powiem w punktach to, co mi się przypomni:
1. świadomość tak jasna, jak nigdy wcześniej
2. poczucie wszechogarniającej miłości
3. retrospekcja
4. możliwość wyboru
5. wiedza... Ów człowiek mógł stawiać pytania i dostawał jasne odpowiedzi. Pytania dotyczące także trudnych problemów np. z dziedziny astronomii i natychmiast z łatwością to rozumiał. Umysł nie miał żadnych absolutnie przeszkód w percepcji.
6. po wybudzeniu wiedział, że to „wiedział”, ale tylko tyle... Sama mądrość „uciekla”. Tliła mu się też myśl o jakichś walących się wieżowcach. Jest z Gdyni, więc myślał, że to u niego będzie, a okazało się potem, że to był atak na WTC! On to wiedział wcześniej! Czasami zostaje coś mętnego, zaledwie świadomość wszechwiedzy, jaką się posiadało. I to ma każdy... Dlatego chyba Pitagoras, czy Platon mieli rację, że ciało to tylko wiezienie duszy, a ten byt jest tylko próbą, próbowaniem nas.

Poczekaj....., to jest przekaz osoby „normalnej”, rozumiejącej świat, ludzi, siebie, naturę, potrafiącej czytać, mówić, wykształconej (obojętnie w jakim stopniu). Czy znasz przekaz od osoby niepełnosprawnej intelektualnie, chorej psychicznie, lub głęboko upośledzonej? Masz przekazy od takich osób? To będzie dla mnie świadectwo..., że „tam” dla każdego jest równe miejsce, nie jak tu, na ziemi. Inaczej to spekulacje umysłu... Bo czy może spekulować umysł zaburzony, zniszczony?
Problem w tym, że osoba „niepełnosprawna” nie ma po „przebudzeniu” narzędzi, by to przekazać.
Właśnie.... Przekaz jest więc tylko niejako „dyskusyjny”. 


Uważam, że mózg to tylko narzędzie umysłu/duszy, a jednocześnie bariera, bo jeśli mózg ma problemy... to... Hmmm, powiedzmy, że masz geniusza.......Potem ma np. wypadek i pada mu mózg. Nie może przekazać nic bo stracił medium. Ale czy to dowód, że  jako osoba jest „pusty”?
Ludzie po wypadkach są ludźmi, którzy mieli wcześniej rozwinięty mózg, zdążyli zebrać wiedzę i doświadczenia... Mogą je przekazywać językiem zrozumiałym dla wszystkich. Nie znam przykładów osób, które funkcjonowały tu, na ziemi, w ciele „uszkodzonym” i potem nagle przekazywały treści, które nigdy nie były im dostępne wcześniej....
Bo pewnie nie prowadzi się takich badań.
Nie prowadzi się badań, bo z punktu widzenia nauki są niemiarodajne i nic nie wnoszą.
A jeśli to życie jest tylko przystankiem, próbą.......... i decydujemy się na przykład na takie doświadczenie, by tu być na bardzo niskim stopniu rozwoju?
Z punktu etyki.... to kwestia wyłącznie wiary...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz