niedziela, 18 grudnia 2011

Dialog dwudziesty siódmy...


Czy Twoja praca, która jest chyba pasją, jakoś Ci pomaga?
Tak „po wierzchu” jest O.K., jakoś funkcjonuję. Gorzej w głębi. Tam wszystko się gotuje, kotłuje, miesza, niepokoi...
Tego chyba nie unikniesz.
Nie, z pewnością nie.... ale niepokoją mnie ludzie, między którymi żyję.
Czemu?
To mur....
W pracy?
Wszędzie...
Odsunęli się?
Tak i czuję się z tym okropnie, bo doświadczam podwójnego bólu. Bólu po stracie Joasi i bólu izolacji, którą fundują mi ludzie. Czuję się jak „trędowata” ze swoim cierpieniem. Ludzie „taktownie” omijają mnie nie chcąc mówić o tym co się stało.... Czy naprawdę NIC się nie stało? Odeszła z mego życia najważniejsza osoba, a ludzie udają, nie widzą lub nie chcą widzieć... Ranią mnie swoim „taktem”. Na Boga! Jeszcze nie tak dawno znajomi na naszym portalu dzielili Jej radości i sukcesy.... A dziś? Pozostały puste, nic nie mówiące wielokropki w miejsce uczuć.... Była i nie ma.... Czy to takie oczywiste, że można przejść nad tym do porządku dziennego? Nie wierzę, że nie porusza to ludzkich serc. Tylko dlaczego dławią to w sobie? Milczeniem i przyzwoleniem na tę cichą obojętność wykluczają mnie z życia, osobę nie tak dawno jeszcze podziwianą....
Gubię się w tym wszystkim. I jest mi podwójnie smutno...
To straszne co mówisz... Straszne...

Dialog dwudziesty szósty...


Wiesz... niedawno spotkałam kobietę, która straciła wnuczka. Opowiadała o tym, jak bardzo jego siostrzyczka przeżywa jego śmierć. Mała prosiła wręcz, by jej się przyśnił. I przyśnił się. Przytulił ją całym ciałem i rzekł „po co te nerwy, po co te łzy?"
Ja też proszę, by Asia przyśniła mi się.
Może nawet śniła Ci się, a nie pamiętasz?
Nie, nie śniła mi się.
Nie wiem co myśleć? Może za wcześnie?
Śpię spokojnie, ale nigdy, poza pierwszym dniem po śmierci nie śniła mi się...
A jak śniła się dnia pierwszego?
Widziałam jak kurczy się w łóżku, kurczyły się nogi, robiła się coraz mniejsza. I cały czas gdzieś w umyśle funkcjonowało przekonanie, że to lekarze zawinili. Starali się potem, jak już była skurczona, ratować ją i przenieść w jakieś inne miejsce (do „szpitala”?). To było miejsce, które pamiętam ze swoich jakichś wcześniejszych snów, gdzieś w Zielonej Górze. Potem „film” urwał się...
To nie przesłanie..., to Twoje myśli...
Być może..., ale ja wiem, że lekarze zawinili!
W którym momencie?
Od początku! Asia umarła z powodu sepsy!
A respirator...  dlaczego?
Śpiączka farmakologiczna i wyłączenie wszystkich funkcji organizmu.
A śpiączka..... bo cierpiała? A cierpiała..... bo powikłania jej choroby?
„Wyłączyli” ją z życia, by uniknąć powikłań, nie udało się.
A powikłania się pojawiły... bo respirator, bakterie, to typowe.
Bo zarazili ją mnogimi szczepami bakterii szpitalnych!
No właśnie. Marysiu, czy pomoże Ci dochodzenie prawdy i sprawiedliwości?
Nie, bo zatarto wszelkie ślady!
Więc... nie dręcz siebie, tak czynią ciągle.
W wypisie nie ma nawet informacji o sepsie, mimo iż do mnie mówiono otwarcie o tym!
A jaka jest  informacja?
Że stwierdzono zgon pacjentki.
A przyczyna?
Po prostu zmarła!
Na co?
Nie podano! Po prostu zmarła!
A w karcie choroby?
Też nie ma!
Nic?
NIC!
Dziwne ...
Skremowałam Joasię.... niczego nie udowodnię i nie zamierzam dochodzić. Nic Jej życia nie wróci!
To mądra uwaga. Nie rozważaj tego już, bo to niepotrzebny już ból .
Nie rozważam..... Boli to, że Jej nie ma.... a mogła BYĆ!
A może Bóg na to zezwolił? Zobacz, kilka lat temu miała podobną sytuację.
Nie wiem... wciąż szukam odpowiedzi...
Widać tak miało być, z jakiegoś powodu, choć po ludzku tego nie pojmiemy.