Czy Twoja praca, która jest chyba
pasją, jakoś Ci pomaga?
Tak „po wierzchu” jest O.K., jakoś funkcjonuję. Gorzej w
głębi. Tam wszystko się gotuje, kotłuje, miesza, niepokoi...
Tego chyba nie unikniesz.
Nie, z pewnością nie.... ale niepokoją mnie ludzie, między
którymi żyję.
Czemu?
To mur....
W pracy?
Wszędzie...
Odsunęli się?
Tak i czuję się z tym okropnie, bo doświadczam podwójnego
bólu. Bólu po stracie Joasi i bólu izolacji, którą fundują mi ludzie. Czuję się
jak „trędowata” ze swoim cierpieniem. Ludzie „taktownie” omijają mnie nie chcąc
mówić o tym co się stało.... Czy naprawdę NIC się nie stało? Odeszła z mego
życia najważniejsza osoba, a ludzie udają, nie widzą lub nie chcą widzieć...
Ranią mnie swoim „taktem”. Na Boga! Jeszcze nie tak dawno znajomi na naszym
portalu dzielili Jej radości i sukcesy.... A dziś? Pozostały puste, nic nie
mówiące wielokropki w miejsce uczuć.... Była i nie ma.... Czy to takie
oczywiste, że można przejść nad tym do porządku dziennego? Nie wierzę, że nie
porusza to ludzkich serc. Tylko dlaczego dławią to w sobie? Milczeniem i
przyzwoleniem na tę cichą obojętność wykluczają mnie z życia, osobę nie tak
dawno jeszcze podziwianą....
Gubię się w tym wszystkim. I jest mi podwójnie smutno...
Gubię się w tym wszystkim. I jest mi podwójnie smutno...
To straszne co mówisz... Straszne...